Niebezpieczne zdarzenie w Szczecinie. Znów jechali na dachu autobusu
O ogromnym szczęściu mogą mówić dwaj młodzi mężczyźni ze Szczecina, którzy postanowili wziąć udział w "challenge'u". W internecie ukazał się krótki film, na którym widać ich niebezpieczny wyczyn, w postaci jazdy na dachu jednego z miejskich autobusów. Sprawę obecnie bada lokalna policja.
Przed kilkoma dniami w mediach społecznościowych ukazało się nagranie pokazujące niebezpieczny proceder ze Szczecina. Widać na nim, jak nie zważając na możliwe konsekwencje i zagrożenie dwójka młodych mężczyzn stoi na dachu jadącego autobusu miejskiego.
Nagranie jak się później okazało było elementem jednego z popularnych obecnie "challengów", w których młodzi ludzie wykonują niebezpieczne zadania. Ten ze Szczecina na całe szczęście w porę zakończyła kierująca autem, która powiadomiła kierowcę autobusu o "pasażerach" jadących na dachu.
O dwóch młodych mężczyznach na dachu autobusu linii 89 poinformowała kierowcę pasażerka samochodu osobowego. Kierowca zatrzymał autobus, młodzi ludzie zeskoczyli i uciekli. Była to ustawka pod wiral. Nakręcony 9 czerwca filmik krąży w sieci, a jego bohaterowie są zapewne bardzo dumni z "czelendżu" – mówi cytowany przez portal wSzczecinie.pl Wojciech Jachim, rzecznik prasowy SPA Klonowica.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wtargnęli nocą do sklepu. Maski z horroru miały zmylić kamery
Kolejny przypadek jazdy na dachu autobusu w Szczecinie
Nie jest to pierwszy tego typu przypadek w samym Szczecinie. Jak zauważył rzecznik SPA Klonowica podobny przypadek w maju na Prawobrzeżu. Sprawą dwójki młodych mężczyzn, którzy zdecydowali się na realizację wspomnianego "challengu", obecnie zajmuje się policja.
Dzielnie poszerzając granice głupoty, stwarzają zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu. W sieci są też fotki z podobnego incydentu zarejestrowanego w maju na Prawobrzeżu. Szczecińskie Przedsiębiorstwo Autobusowe Klonowica, które obsługuje linię 89, zgłosiło sprawę na policję. Jeśli to nowy "czelendż", to trzeba go ukrócić w zarodku – dodaje prezes SPAK Krzysztof Putiatycki.
Czytaj także: Za kółkiem siedział ksiądz. Ludzie nie darowali