Zaczęło się. Ruch w Korei Północnej. Południe "będzie cierpieć"
Korea Północna zagroziła w piątek zamknięciem międzykoreańskiego biura łącznikowego. To reakcja kraju Kim Dzong Una na potępiającą Pjongjang kampanię ulotkową w Korei Południowej.
Za kampanią stoją południowokoreańscy cywile. Wzburzyła ona Pjongjang do tego stopnia, że zagrożono zamknięciem biura łącznikowego, która ma zapewniać całodobową wymianę informacji między Koreą Południową i Północną.
Po ocenie obecnej sytuacji zdecydowaliśmy się posunąć w tym brutalnym kręgu konfrontacji tak daleko, jak to tylko możliwe – oświadczył przedstawiciel Departamentu Zjednoczonego Frontu, który jest odpowiedzialnym za stosunki z Koreą Południową departamentem Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Zobacz też: #KresyŚwiata: Podróż do Korei Północnej. Cena wyprawy wbija w fotel
Korea Południowa ma "cierpieć"
Przedstawiciel departamentu dodał, że Korea Północna "przygotowuje coś, co Południe może uznać za bardzo trudzące".
Chcemy, żeby cierpieli – oświadczył.
Siostra Kim Dzong Una wydała rozkaz
Przedstawiciel oznajmił, że nad całą sprawą czuwa Kim Jo Dzong, siostra Kim Dzong Una. W czwartek w mocnych słowach potępiła ona kampanię ulotkową, oświadczając, że dobra wiara i pojednanie nigdy nie będą iść w parze z "tak wrogimi działaniami", jakie prezentuje Korea Południowa – donosi agencyjna informacyjna Yonhap.
Mówiąc wprost, władze Korei Południowej zapłacą wysoką cenę, jeśli pozwolą, aby ta sytuacja trwała, szukając jednocześnie wymówek – oznajmiła Kim Jo Dzong.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.