aktualizacja 

Zatruta galareta na bazarze. Niebywałe, co odkryła prokuratura

642

Mieszkańcy Nowej Dęby mieli zaufanie do małżeństwa, które sprzedawało swoje wyroby na lokalnym targowisku. Kupowali kiełbasy, salcesony i podroby. Wszystko zmieniło się 17 lutego, gdy Polskę obiegła wieść o śmiertelnym zatruciu galaretą, kupioną u Reginy i Wiesława S. Jak teraz podała prokuratura, warunki w pomieszczeniu, w którym przerabiano sprzedawane później mięso, były "skandaliczne".

Zatruta galareta na bazarze. Niebywałe, co odkryła prokuratura
Śmiertelne zatrucie galaretą w Nowej Dębie (Pixabay)

Regina i Wiesław S. sprzedawali podroby mięsne na targowisku w Nowej Dębie. W sobotę, 17 lutego sprzedali m.in. kilka sztuk galarety. Po jej zjedzeniu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy, a dwie inne kobiety trafiły do szpitali.

Małżeństwo spod Mielca zdecydowało się opowiedzieć swoją wersję zdarzeń przed kamerą "Uwagi" TVN. Z materiału dowiadujemy się, że para hodowała świnie i prowadziła ich ubój, żeby dorobić do domowego budżetu. Mała hodowla doprowadziła do ogromnego nieszczęścia.

Gospodarstwo małe jest, nie ma przychodów. Chcieliśmy troszkę dorobić. Żona pracuje sezonowo. Ja troszkę pochorowałem, zawodowo nie mogę pracować. I wyszło, jak wyszło – przyznał Wiesław S.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Granica z Niemcami stoi. Polscy rolnicy blokują A2

Gdy dziennikarz zapytał, w jakich warunkach przygotowywano swojskie wyroby, Regina S. odpowiedziała: – Jak to w domu, są chyba czyste, prawda?

Mecenas Jacek Kupiec, reprezentujący małżeństwo S. zapewnia, że jego klientka przygotowywała galaretę we własnej kuchni.

Prokuratura o "skandalicznych warunkach"

W ocenie prokuratury, w pomieszczeniu, w którym przygotowywano wyroby mięsne (prokuratura nie wie, czy przygotowano w nim również zabójczą galaretę), wcale nie było czysto.

Warunki w pomieszczeniu, w którym przerabiano mięso były skandaliczne. Było brudno, nie było ciepłej wody. Stoły i narzędzia nie były dezynfekowane. Noże, maszynki, których używano były stare, niektóre były zardzewiałe – powiedział teraz Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, cytowany przez rzeszowską "Wyborczą".

Co więcej, Regina i Wiesław S. nie mieli zgody i uprawnień do produkcji i handlu własnymi wyrobami. Sprzedawane przez nich mięso nie było badane przez weterynarza.

19 lutego małżonkowie usłyszeli zarzut, że "działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych".

Nadal nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci Iurija N. Kluczowe będą wyniki badań histopatologicznych oraz tych, które przeprowadza Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach (poszukiwana jest toksyna, która spowodowała zatrucie trzech osób).

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić