Wydalenie w tym roku z całej Europy ponad 400 podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji było "najbardziej znaczącym ciosem strategicznym" w rosyjski wywiad w najnowszej historii i zaskoczyło Władimira Putina – powiedział szef brytyjskich wywiadu Ken McCallum.
We wtorek 15 listopada miał miejsce zmasowany atak na Ukrainę. Siły Rosji wystrzeliły w kierunku napadniętego kraju prawie setkę rakiet i dronów. Kreml wykosztował się na ten arsenał — z dotychczasowych ustaleń wynika, że były warte prawie miliard dolarów.
Czy tego, co się stało we wtorek w Przewodowie, gdzie w wyniku uderzenia pocisku zginęły dwie osoby, można było uniknąć? Ekspert ds. systemów rakietowych Dawid Kamizela tłumaczy w rozmowie z o2.pl, że ochrona całej powierzchni kraju przed takimi zagrożeniami jest praktycznie niemożliwa. Zwraca też jednak uwagę, że to, co się stało, to był od dłuższego czasu "realny scenariusz", i pyta, czy Polska i NATO były przygotowane.
W Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej Pacyfiku im. S. Makarowa we Władywostoku znaleziono ciało oficera odpowiedzialnego za pracę ze zmobilizowanymi żołnierzami - podał kanał Baza na Telegramie. Świadkowie mówią, że chwilę wcześniej słyszeli pięć strzałów.
- Nic, absolutnie nic nie wskazuje na to, że był to intencjonalny atak na Polskę - oświadczył prezydent Andrzej Duda po naradzie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, do której doszło w środę przed południem. Prezydent skomentował w ten sposób wtorkowe wydarzenia w Przewodowie, gdzie zginęło dwóch obywateli Polski.
W środę we wczesnych godzinach porannych państwowy magazyn ropy w obwodzie orłowskim w zachodniej Rosji został ostrzelany przez drona - przekazał na Telegramie gubernator obwodu Andriej Kliczkow. Zdarzenie miało miejsce około 170 km od granicy z Ukrainą. Strona ukraińska tych doniesień nie komentuje.
Zmobilizowani z obwodu smoleńskiego skarżą się na okoliczności przymusowego wycofania sił rosyjskich z prawego brzegu Dniepru. Według relacji rosyjskich rekrutów udostępnionej na Telegramie żołnierze nie zostali poinformowani o szczegółach operacji, a podczas ukraińskiej kontrofensywy uzbrojeni byli jedynie w karabiny i nie mieli żadnego kontaktu z dowództwem.
Eksplozja w Przewodowie na Lubelszczyźnie kosztowała życie dwóch obywateli Polski. Pierwsze medialne doniesienia mówiły o upadku jednego lub dwóch rosyjskich pocisków. W środę rano agencja prasowa AP przekazała, że pocisk mogła wystrzelić Ukraina, która broniła się we wtorek przed zmasowanym atakiem ze strony Rosji. Są to nieoficjalne informacje, których nie potwierdza ani polski, ani amerykański rząd.
Jaroslav Nad, minister obrony Słowacji, zabrał głos na temat wtorkowych wydarzeń w Przewodowie, gdzie spadła rakieta, zabijając dwie osoby. - Lekkomyślność Rosji wymyka się spod kontroli - stwierdził. Według prezydenta USA Joe Bidena jest "mało prawdopodobne", że rakieta została wystrzelona z Rosji, a agencja Associated Press podaje, że pocisk mogła wystrzelić Ukraina.
Joe Biden spotkał się w nocy ze światowymi przywódcami ws. ostatnich wydarzeń w Polsce. W rozmowie z reporterami po spotkaniu prezydent USA stwierdził, że rakieta, która spadła na terytorium Polski, prawdopodobnie nie została wystrzelona z terytorium Rosji. Ma o tym świadczyć trajektoria lotu pocisku.
O godzinie 15:40 we wtorek 15 listopada na terenie wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim w województwie lubelskim spadł pocisk produkcji rosyjskiej, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – potwierdziło tuż przed północą polskie MSZ w oficjalnym komunikacie. Premier Mateusz Morawiecki zwołał pilną naradę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. – Apeluję do wszystkich Polaków, aby zachować spokój wokół tej tragedii. Bądźmy rozważni, nie dajmy sobą manipulować – zaznaczył szef rządu na konferencji prasowej.
We wtorkowe popołudnie 15 listopada w miejscowości Przewodów w powiecie hrubieszowskim, tuż przy granicy Polski z Ukrainą, doszło do eksplozji. W wyniku zdarzenia zginęły dwie osoby. Z najnowszego komunikatu przekazanego przez MSZ wynika, że na terytorium naszego kraju spadła rosyjska rakieta. Błyskawicznie zwołano pilne spotkanie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow ostro skrytykował gościnne wystąpienie prezydenta Ukrainy Włodymyra Zełenskiego na szczycie G20. Rosyjski polityk tradycyjnie już głosił propagandowe tezy, które nijak się mają do rzeczywistości. Jedną z nich jest twierdzenie, że "Zełenski przestał słuchać swoich europejskich i amerykańskich mocodawców".
Ukraińska armia dokonała zagadkowej operacji. Na terenie okupowanej przez Rosjan Mierzei Kinburnskiej, gdzie na przestrzeni ostatnich trzech wieków dochodziło do krwawych walk, pojawili się ukraińscy komandosi. - Gdyby coś takiego zrobili Rosjanie, popukałbym się w czoło - komentuje w rozmowie z o2.pl płk Piotr Lewandowski. Dodaje, że "mądrzejsi będziemy za 48 godzin".
Rosyjscy propagandyści szukają nowych sposobów na to, jak wytłumaczyć porażkę w Chersoniu. Mówią, że Rosjanie "nie prowadzili skutecznej ofensywy", ale słychać też krytyczne głosy - w państwowej telewizji otwarcie mówi się o tym, że "Rosja zajęła tylko jedno duże miasto".
Wyzwolenie Chersonia było wielkim osiągnięciem dla Ukrainy, ale wszystko wskazuje na to, że Rosjanie nie zamierzają opuścić reszty okupowanych terytoriów i będą się o nie toczyć ciężkie walki - przekazał Pentagon. Eksperci przewidują jednak spowolnienie aktywności bojowej w okresie zimowym.
Rosyjscy żołnierze mają słabość do alkoholu i pojawił się na to kolejny dowód. Grupa poborowych stała się wielkim utrapieniem dla mieszkańców Kazania.
Dowódcy grupy Wagnera nie zamierzają marnować najlepszych ludzi na wojnę w Ukrainie, dlatego rekrutują nowych żołnierzy w więzieniach. Jeden z nich zdecydował się pójść na front tylko po to, aby poddać się i zostać w Ukrainie. Teraz wszystko opowiedział w szczerym wywiadzie dla EspresoTV.