Dziwne opowieści krążą wśród mieszkańców Tarnobrzega i okolicznych wiosek (woj. podkarpackie). Według niepotwierdzonych doniesień pojawili się tam sataniści. Członkowie kultu mieli być widziani w lasach, jak odprawiali czarne msze i zabijali zwierzęta. Jest jednak bardziej prawdopodobne wyjaśnienie źródła sensacyjnych doniesień.
Krzyczał, awanturował się, przeklinał, choć było już po północy. Zirytowani sąsiedzi powiadomili policję. Gdy patrol przyjechał na miejsce, okazało się, że mieszkaniec Tarnobrzegu rozmawiał z samym sobą. Mężczyzna żalił się na swój los, a teraz ma kolejny powód do narzekań, bo otrzymał mandat za zakłócanie ciszy nocnej.
Właścicielka psa zostawiła swojego czworonoga w aucie przy 30-stopniowym upale. Z relacji świadków wynika, że kobieta nie wracała przez kilka godzin. Do sytuacji doszło w Tarnobrzegu. Przez bezmyślne zachowanie kobiety pies doznał udaru.
Dzwonili do emerytów podając się za policję i prosząc o pomoc w ujęciu internetowych wyłudzaczy. Tak naprawdę sami nimi byli. Ofiarą podwójnej manipulacji padła mieszkanka Tarnobrzegu, która chcąc pomóc złapać złodziei, sama straciła 200 tysięcy złotych.
Sześcioro mieszkańców powiatu tarnobrzeskiego stworzyło grupę przestępczą zajmującą się przestępstwami bankowymi. Straty, które powstały w wyniku ich przestępczej działalności mogą wynosić nawet 55 milionów złotych. Za to przestępstwo grozi im kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Podczas policyjnej akcji w Tarnobrzegu doszło do nieoczekiwanego obrotu spraw podczas jednej z kontroli. Mundurowi przyłapali na nieprawidłowościach innego funkcjonariusza pracującego w stołecznej komendzie.
Czujność i odpowiedzialność przypadkowej kobiety sprawiła, że nie doszło do tragedii z udziałem dziecka. Pozbawiony opieki 4-latek, będąc na balkonie na I piętrze, wszedł na pufę i wychylając się przez barierkę prosił, aby zabrać go na plac zabaw, bo rodzice są pijani i śpią. Na miejscu interweniowali policjanci.
W Tarnobrzegu doszło do skandalicznej sytuacji. Policjanci podczas kontroli autokaru mającego transportować dzieci wykryli, że zasiadający za jego kierownicą mężczyzna jest nietrzeźwy.
Podczas pogrzebu w Tarnobrzegu pracownicy firmy pogrzebowej wnosząc do kościoła trumnę z ciałem zmarłej, upuścili ją, a trumna spadła ze schodów. Wszystko działo się obecności zrozpaczonej rodziny i dziesiątek żałobników. "To było wstrząsające" - mówi świadek zdarzenia.
41-latek z Tarnobrzega (woj. podkarpackie) najpierw zwyzywał swoją sąsiadkę, a później zaczął strzelać do niej z wiatrówki. Wcześniej miała odrzucić jego miłosne zaloty. Na szczęście kobieta nie została ranna, a sprawca został zatrzymany. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Miasto Tarnobrzeg (woj. podkarpackie) zdecydowało się zainwestować w kościoły. Zakupiono bezdotykowe dystrybutory na wodę święconą. Jeden z pierwszych automatów został zainstalowany w kościele dominikanów.
W środku nocy przy drodze relacji Sandomierz – Tarnobrzeg (woj. podkarpackie) błąkała się seniorka. Starsza pani wyglądała na wyraźnie zdezorientowaną oraz wystraszoną. Na miejsce udali się zaalarmowani przez świadków funkcjonariusze policji.
Policja w Tarnobrzegu interweniowała wobec imprezowiczów na jednym z osiedli. Jeden z awanturników, chcąc uniknąć odpowiedzialności, podawał się za gwiazdę disco polo.
Funkcjonariusze z Tarnobrzegu (woj. podkarpackie) dostali zgłoszenie, że jeden z przechodniów może chcieć zrobić sobie krzywdę. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że tylko śpiewał przebój Budki Suflera.
Wszedł przez otwarte drzwi i zjadł koledze obiad. Cała sytuacja miała miejsce w sobotę po godzinie 20 przy ulicy Wyspiańskiego w Tarnobrzegu. Doszło do awantury.
W jednym z hoteli w Tarnobrzegu dokonano makabrycznego odkrycia. Jak podaje portal Echo Dnia, w wigilijny wieczór w pokoju hotelowym znaleziono zwłoki 43-latka.
Policja zapowiadała, że nie będzie już tolerować osób, które nie zasłaniają nosa i ust. Potwierdza to przypadek z Tarnobrzega, gdzie mandaty wlepiono nawet podczas ślubu.
Polska służba zdrowia nie słynie ze znakomitej obsługi pacjentów. Pacjenci tarnobrzeskiej przychodni twierdzą, że muszą mierzyć się z wyjątkowo niecodzienną sytuacją. Dyrekcja placówki wszystkiemu zaprzecza.