aktualizacja 

Zleciła kremację brata. Okazało się, że mężczyzna żyje

31

Dorota Mulawka otrzymała informację o śmierci swojego brata, który był bezdomnym. Chciała sprowadzić jego zwłoki z Krakowa do Jeleniej Góry, aby je skremować. W ostatniej chwili dowiedziała się jednak, że mężczyzna żyje.

Zleciła kremację brata. Okazało się, że mężczyzna żyje
Zbigniew Alencynowicz został oficjalnie uznany za zmarłego. Okazało się, że mężczyzna żyje (zdj. poglądowe) (Getty Images)

Pochówek na szczęście udało się wstrzymać. Mężczyźnie wystawiono jednak akt zgonu, który mocno skomplikował mu życie. Nie może chociażby zostać przyjęty w żadnej placówce medycznej.

Uznali go za zmarłego. Okazało się, że mężczyzna żyje

Dorota Mulawka 24 listopada 2020 dowiedziała się, że jej brat Zbigniew Alencynowicz zmarł w Krakowie. Mężczyzna od jakiegoś czasu był bezdomny. Informację pani Dorota otrzymała od pracownicy MOPS-u w Jeleniej Górze.

Pan Zbigniew miał umrzeć w V Szpitalu Wojskowym w Krakowie, gdzie podjęto reanimację, niestety nie przyniosła ona skutku. Dorota Mulawka nie została poproszona o identyfikację zwłok, gdyż pacjent miał być zarażony koronawirusem. Wtedy rodzina pana Zbigniewa podjęła decyzję o ściągnięciu jego zwłok do Jeleniej Góry, zlecono także kremację.

Informacja o śmierci Zbigniewa dotarła do rodziny we wtorek. Kilka dni później, w sobotę, miało dojść do skremowania zwłok. W piątek siostra "zmarłego" skontaktowała się z córką przyjaciela swojego brata.

Kobieta informację o śmierci Zbigniewa Alencowicza przekazała swojemu ojcu w rozmowie telefonicznej. Ten powiedział, że to chyba pomyłka, bo kolega siedzi właśnie obok niego. Wtedy też w piątek wieczorem pani Dorota poznała prawdę.

Dorota Mulawka natychmiast poinformowała zakład pogrzebowy, udało się wstrzymać kremację. Jednak nie udało się tego zrobić w przypadku wystawienia aktu zgonu. W związku z tym pan Zbigniew figuruje w rejestrach jako osoba nieżyjąca.

Mam duże problemy, dzisiaj miałem karetkę zamówioną, bo nogę zwichnąłem. I żadne pogotowie mnie nie wzięło. Oni na jakiejś podstawie muszą dokumentację wystawić, a takiej osoby jak ja – nie ma. Nic nie załatwię w żadnym urzędzie, nie wyjadę do Niemiec do pracy, gdzie pracowałem, nic nie mogę zrobić. Nie istnieję – powiedział w programie Polsatu "Interwencja" Zbigniew Alencynowicz.

Fatalna pomyłka. Szpital i policja przerzucają się odpowiedzialnością

Cały czas nie wiadomo, dlaczego pan Zbigniew został uznany za zmarłego. 23 listopada do szpitala w Krakowie przywieziono mężczyznę w stanie wychłodzenia, który zmarł w placówce. W kieszeni jego kurtki znaleziono mandat karny wystawiony na Zbigniewa Alencynowicza. Aby potwierdzić tożsamość mężczyzny, na miejsce wezwano funkcjonariuszy.

Policjantka, która przybyła do szpitala, została poproszona przez medyków o sprawdzenie danych tego mężczyzny. Kobiecie przekazano także mandat. Po wprowadzeniu danych wyświetliło się zdjęcie mężczyzny.

Według policjantki reanimowany mężczyzna to nie był człowiek, którego fotografia pojawiła się w bazie danych. Inną wersję przedstawił szpital, stwierdzając w oświadczeniu, że tożsamość pacjenta została ustalona w toku czynności przeprowadzonych przez policję. Sprawa trafiła do prokuratury, gdyż unieważnić akt zgonu może tylko sąd.

Obejrzyj także: Codzienna praca personelu szpitala zakaźnego. Nagranie ze Szpitala Puckiego

Autor: JKM
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić