Jan Manicki
Jan Manicki| 
aktualizacja 

Sprawdziliśmy, czy są jeszcze grzyby. Oto co zastaliśmy

43

Sezon grzybowy w Polsce trwa w najlepsze. Z tej okazji postanowiliśmy wybrać się na grzybobranie z prawdziwego zdarzenia. Ubrani w nieprzemakalne buty i ciepłe bluzy ruszyliśmy sprawdzić, jak ma się sytuacja z grzybami w okolicach Warszawy. Okazuje się, że nawet w dość popularnym wśród grzybiarzy miejscu, można liczyć na całkiem udane zbiory.

Sprawdziliśmy, czy są jeszcze grzyby. Oto co zastaliśmy
W sobotę w o2.pl wybraliśmy się na grzyby w okolicach Warszawy (o2)

Jesienny wyjazd do lasu to nie lada gratka dla każdego grzybiarza. W ostatnim czasie media zalewane są doniesieniami o wysypie grzybów w różnych zakątkach Polski. W o2.pl postanowiliśmy na własne oczy przekonać się, jak ma się sprawa z grzybami pod Warszawą.

Grzybobranie pod Warszawą. Dominował jeden gatunek grzybów

W sobotę 22 października po wczesnym śniadaniu wyruszyliśmy na grzybobranie. Ubrani w nieprzemakalne buty oraz ciepłe bluzy i uzbrojeni w kobiałki oraz koziki wyjechaliśmy do lasu pod Warszawą. Cel był jeden – sprawdzenie doniesień o październikowym wysypie grzybów na Mazowszu.

Wybraliśmy miejsce leżące zaledwie kilkanaście minut drogą ekspresową od Warszawy. Pojechaliśmy samochodem do wsi Zagórze w gminie Wiązowna i udało nam się zatrzymać na parkingu wyznaczonym przy przystanku autobusowym.

Tuż po wejściu do lasu, od razu uderzył nas zapach grzybów. Na pierwsze zbiory trzeba było jednak trochę poczekać. W związku z ostatnimi opadami, las był bardzo wilgotny, co mogłoby sprawiać trudności dla osób w zwykłych butach.

Niezrażeni mokrym podłożem, ruszyliśmy w kierunku najbliższej grupy drzew iglastych. Pierwszy grzyb skrywał się w mchu, pod warstwą wysokiej trawy. Był to podgrzybek brunatny. Chwilę później, w jego okolicy, natrafiliśmy na kolejne okazy. Większość z nich była raczej średniej wielkości.

Podczas wędrówki natknęliśmy się na miejsca, w których z pewnością wcześniej można było znaleźć grzyby. Najwyraźniej ktoś nas jednak zdążył ubiec.

W lesie zdecydowanie królowały podgrzybki. Udało nam się natknąć także na dwa maślaki sitarze, z czego jeden został znaleziony tuż przy drodze. Po borowikach i koźlakach ani śladu. Było trochę grzybów niejadalnych, znaleźliśmy także jednego trującego muchomora czerwonego.

Weszliśmy do lasu dosłownie na chwilę. Oto, co udało nam się zebrać

Po ok. 1,5 godziny w lesie zdecydowaliśmy o zakończeniu grzybobrania ze względu na wzywające obowiązki. Udało nam się w cztery osoby zebrać mniej więcej jedną pełną kobiałkę grzybów. Warto wspomnieć, że żaden ze znalezionych okazów nie był robaczywy.

Choć wynik może nie być powalający, warto zwrócić uwagę na fakt, że w sobotę w lesie spotkać można najwięcej amatorów zbierania grzybów. Wygląda także na to, że sprawdza się stare grzybiarskie prawidło. Mówi ono, że znaczną przewagę mają ci, którzy pojawiają się w lesie wraz z pierwszymi promieniami słońca. My akurat woleliśmy być bardziej wyspani. Osoby liczące na pokaźne zbiory powinny także wybrać się w nieco rzadziej uczęszczane miejsce.

Z naszej perspektywy grzybobranie zakończyło się sukcesem. Okazuje się, że nawet kilka kilometrów od Warszawy można przyjemnie spędzić czas na łonie natury, zbierając przy tym grzyby. To znakomity wypoczynek zarówno dla grup znajomych, jak i całej rodziny.

Podkreślamy, że należy zbierać tylko te grzyby, co do których mamy pewność, że są jadalne. W żadnym wypadku nie warto ryzykować zatrucia. Nawet najlepszym grzybiarzom zdarzają się pomyłki, które mogą okazać się śmiertelne w skutkach!

Obejrzyj także: Udane grzybobranie. Oto co musisz wiedzieć udając się do lasu

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić