Około 50 migrantów w sobotę siłą wdarło się do Polski przez granicę z Białorusią. Mieli sforsować zabezpieczenia w rejonie Sarzyny w gminie Dubicze Cerkiewne (Podlaskie). Z kolei białoruskie służby miały obrzucać polskich funkcjonariuszy kamieniami.
Menadżer Barbary Kurdej-Szatan, zabrał głos ws. jej głośnego wpisu, za który gwiazda poniosła konsekwencje w postaci m.in. jej zakończeniem współpracy z TVP. Jak stwierdził Dominik Borkowicz - gwieździe jest teraz przykro. Co będzie dalej?
Konflikt migracyjny trwa już od jakiegoś czasu. Imigranci trafiają do Białorusi, skąd próbują przedostać się dalej, co ułatwia im z resztą sama głowa tego kraju, Aleksander Łukaszenka. Tym razem pewne granice zostały przekroczone.
Były białoruski urzędnik, a teraz opozycjonista przekazał mediom informacje o nowych, zaskakujących planach Aleksandra Łukaszenki. Chce, by migranci nielegalnie przekroczyli granicę w okolicy Terespola i Sławatycz. Mieliby tam być zwiezieni z Brześcia.
Troje migrantów z Iraku i Syrii zostało zaatakowanych w pobliżu Hajnówki na Podlasiu. Gdy poprosili o wodę, zostali pobici i obrabowani. Jeden z mężczyzn został uderzony w głowę metalowym łomem.
W czwartek wieczorem w okolicach Kuźnicy (woj. podlaskie) doszło do próby nielegalnego przekroczenia granicy przez grupę migrantów. Białoruskie wojsko usiłowało przepchnąć siłą ok. 35 osób, w większości kobiety i dzieci.
Portal OKO.press, powołując się na swoje źródła w obozie migrantów, przekazał, że w środę przy przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej zmarł 14-letni Kurd. Białoruscy funkcjonariusze rzekomo zabrali ciało chłopca.
W ostatnim czasie policja i straż graniczna informują o kolejnych osobach zatrzymanych za pomocnictwo w nielegalnym przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej. O to, jaka jest skala tego zjawiska i co grozi przemytnikom migrantów, zapytaliśmy rzecznika podlaskiej policji.
Polska Policja opublikowała w mediach społecznościowych film pochwalny dla funkcjonariuszy, którzy wspierają działania Straży Granicznej i Wojska Polskiego w ochronie nienaruszalności polskich granic. Na wideo padają górnolotne słowa, powtarzane są dramatyczne ujęcia, a to wszystko przy akompaniamencie patetycznej muzyki.
Przez Białoruś przetacza się fala migrantów. Justyna Prus z Polskiej Agencji Prasowej stworzyła reportaż, z którego dowiadujemy się, co robią w Mińsku. Okazuje się, że można ich spotkać niemal na każdym kroku.
Większość migrantów docierających do Mińska to mężczyźni. Białoruskie służby każą im jednak zabierać na granicę dzieci. "To element zwiększania presji na Polskę i polską opinię publiczną" - twierdzi rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Podlaska policja poinformowała, że w czwartek zatrzymała 7 osób, które pomagały migrantom w nielegalnym przekraczaniu granicy. Wśród nich byli dwaj Polacy, którzy przewozili Irakijczyków fałszywą karetką pogotowia.
Przy wejściu na Cmentarz Łostowicki w Gdańsku ustawiono tablicę, na której wypisano daty śmierci migrantów, którzy zmarli przy granicy polsko-białoruskiej. Czytelnik o2.pl zdradził, jak przechodnie reagowali na ten widok.
24-latek z Ukrainy przewoził w porsche 11 obywateli Iraku nielegalnie przebywających w Polsce. Mężczyzna nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Trafił do aresztu.
Media społecznościowe obiegł dramatyczny film spod polsko-białoruskiej granicy. To nagranie z kombajnu koszącego kukurydzę. W pewnym momencie spomiędzy roślin, uciekając przed maszyną rolniczą, wybiega grupa ludzi, prawdopodobnie nielegalnych migrantów.
Władysław Grochowski, właściciel i prezes Arche SA opublikował list otwarty do polskich władz, w którym zadeklarował, że wraz z fundacją swojej żony "przyjmie minimum 100 rodzin uchodźców". Aneta Żochowska, dyrektor Fundacji Leny Grochowskiej przekazała o2.pl, że poza mieszkaniami na migrantów czeka ok. 200 wolnych miejsc pracy.
Polski przedsiębiorca Władysław Grochowski opublikował w "Rzeczpospolitej" swój list otwarty dotyczący sytuacji migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Zaoferował, że wraz z fundacją swojej żony "przyjmie minimum 100 rodzin uchodźców" i "zapewni im mieszkania oraz pracę".
29-letnia migrantka z Konga opisuje, że była przerzucana przez granicę polsko-białoruską "jak worek ze śmieciami". Dwa dni później kobieta poroniła. "Żołnierze i polscy i białoruscy traktowali nas jak zwierzęta" - twierdzi.