Enigma| 

Dlaczego Amerykanie ukrywają swoją bazę na australijskiej pustyni?

10

Mówi się, że jest to australijska wersja amerykańskiej strefy 51. Najbardziej pilnie strzeżone miejsce po drugiej stronie kuli ziemskiej jest otoczone tajemniczą aurą i nieprzeniknioną siecią teorii spiskowych.

Dlaczego Amerykanie ukrywają swoją bazę na australijskiej pustyni?
Pine Gap (Wikimedia Commons)

Baza Pine Gap została założona pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku, a pracownicy wraz z rodzinami przeprowadzili się tu z USA i za wysokimi murami zajmowali się... technologiami przyszłości? Komunikacją z istotami z innych planet? Szpiegowaniem naszego codziennego życia? Prawda znajduje się wewnątrz bazy. 

Wiedzą, co robisz w danej chwili

Na terenie bazy Pine Gap znajduje się 38 masywnych satelitów. Amerykański informator EDWARD SNOWDEN (ur. 1983), który ujawnił serię ściśle tajnych dokumentów rządowych, twierdzi, że za ich pośrednictwem rząd amerykański przez cały czas podsłuchuje wszystkich ludzi na świecie. Nawet w tej chwili wiedzą, co robisz, co mówisz, do kogo piszesz lub czego szukasz w Internecie. Czy możemy wierzyć Snowdenowi?

Były pracownik CIA i NSA (amerykańska wewnętrzna agencja wywiadowcza) ujawnił wcześniej szereg faktów, które później okazały się prawdziwe. Podobno jest to niezbędny środek walki z globalnym terroryzmem, ale kosztem całkowitej utraty prywatności wszystkich ludzi. Mówi się, że z Pine Gap steruje się drony wojskowe bombardujące cele w strefach działań wojennych na Bliskim Wschodzie, gdzie niestety podczas tych wydarzeń ofiarami padają również cywile.

Niektóre australijskie stowarzyszenia były oburzone tymi informacjami. Chciały nawet oskarżyć własny rząd przed trybunałem ONZ, za rzekome pomaganie w spowodowaniu tak zwanych „ukierunkowanych zabójstw”, co jest zasadniczo przestępstwem popełnionym przez organizacje lub instytucje państwowe. DAVID ROSENBERG, weteran amerykańskiego wywiadu, który przez ponad dekadę kierował zespołem operacyjnym w Pine Gap, zaprzecza takim zarzutom: Jest wręcz przeciwnie – dzięki pracy ludzi w Pine Gap jest znacznie mniej ofiar wśród cywilów

Przenikanie niebios

W 1984 roku rzekomo nad Pine Gap wydarzyło się coś, czego co prawda nie umiemy wytłumaczyć, ale mamy na to świadków. Chodzi o piątkę pracowników rządu Australii, którzy wszystko widzieli na własne oczy. Jednak ze względu na delikatny charakter tematu w momencie publikacji sprawy chcieli pozostać anonimowi. W tym czasie przywódca tej grupy zaczął otrzymywać informacje, że nad bazą przybywa obserwacji UFO. Pewnego dnia otrzyma też bardzo konkretne ostrzeżenie: W nadchodzących dniach, coś wielkiego wydarzy się nad Pine Gap! Mężczyźnie nie daje to spokoju i razem ze swoimi kolegami dzielą się na dwie grupy i zajmują się potajemną inwigilacją okolicy.

Przez pierwsze trzy dni nic się nie dzieje, ale czwartego informacja potwierdza się. W nocy podobno nagle wystrzeliła w czarne niebo kolumna światła pochodząca prosto z Pine Gap! Na jej końcu tworzy się dziwna ciemna chmura. Kiedy znika, mężczyźni podobno z przerażeniem patrzą, jak z nieba spadają cztery niezidentyfikowane obiekty, trzy w kształcie rombu i jeden w kształcie cygara. Obiekty zatrzymują się nad bazą, a jeden z nich emituje silny strumień światła. Cała scena trwa kilka minut, tymczasem na górze tworzy się nowa chmura, w której nieznane obiekty latające ponownie znikają. Czy nad bazą doszło do wymiany swego rodzaju komunikacji między „nimi” a „nami”? 

CIA nigdy nie śpi

To samo mówiono kiedyś o sowieckich tajnych służbach KGB. Jednak dziś prawdą jest, że gdziekolwiek pojawi się CIA, dzieje się tam coś naprawdę poważnego, o czym nikt inny nie powinien wiedzieć. A przynajmniej tak to widzą zwolennicy teorii spiskowych. Najbardziej zagorzali twierdzą, że znany amerykański wywiad prowadzi w Pine Gap eksperymenty nad podróżami w czasie, a także, że stara się stworzyć superżołnierzy o nadludzkich zdolnościach!

Pisarz RICHARD SAUDER twierdził, że ma te informacje od osoby z wewnątrz. Mówi się, że baza działa jednocześnie w 3, 4 i 5 wymiarze, a nawet jest na niej portal, przez który można dostać się na Marsa! Dlaczego właśnie tam? Ponieważ podobno kolonia ludzka istniała na Marsie już od 1964 roku. Od lat 80. zachodzi terraformacja, czyli zmiana warunków globalnych, tak aby ludzkość mogła żyć na Marsie w taki sam sposób jak na Ziemi. Czy przyszłość pokaże, że w tak szalonych rozważaniach może być jakaś prawda? 

Co wylatuje bazy? 

Jest rok 1973, kiedy pewien kartograf (człowiek zajmujący się tworzeniem map – przyp. red.) otrzymuje pracę od rządu australijskiego. Pracuje w okolicach Pine Gap. Wracając do domu tuż po północy, nagle zauważa niebieskie światło dochodzące z obszaru bazy. Kilka chwil później na własne oczy widzi duży latający dysk! Czy wzniósł się bezpośrednio z tajnego kompleksu budynków i satelitów? To UFO czy wojskowy prototyp? Dysk później obraca się i znika w mgnieniu oka!

Dwa lata później nad bazą przelatuje ciekawski pilot z kilkoma pasażerami. Chcą zajrzeć za mury tajemniczego budynku. Zauważają jak z jej terenu wystrzeliwujący w niebo z niesamowitą prędkością duży biały obiekt. Chwilę później, nie pozostaje po nim żaden ślad, nawet nie udaje im się dostrzec jego kształtu. Później, gdy cali rozemocjonowani opowiadają o swoich przeżyciach, obecni śledczy stanowczo odradzali im, aby mówili o tym, co widzieli, a najlepiej, żeby w ogóle o tym zapomnieli. 

Tajemnicze bramy znikąd

22 grudnia 1989 roku trzech myśliwych wraca z wyprawy o 4:30 rano. Kiedy mijają Pine Gap, zauważają w pobliżu bardzo dziwnie zamaskowaną bramę. Widzą tylko ją, otwartą, przypominającą drzwi garażowe, ale wokół nic! To tak, jakbyś chwycił niewidoczny uchwyt i otworzył kawałek miejsca przed sobą. Zza rzekomej bramy nagle wylatuje szary metalowy dysk. Cicho unosi się nad bazą, a następnie zamienia się w smugę znikającą wysoko nad gwiazdami. Tajemnicze drzwi zamykają się, jakby nigdy ich tam nie było.

Amerykański ufolog John Lear opisuje to zdarzenie jako wiarygodne. Przypomina mu to incydent, który miał tu miejsce w 1980 roku. W tym czasie para policjantów szuka zaginionego małego chłopca. Kiedy przeszukują teren wokół bazy, mówi się, że obok nich otwiera się brama w przestrzeni, z której wylatuje kilka obiektów w kształcie wanny! Lecą w góry otaczające Pine Gap, gdzie pojawia się kolejna dziwna czarna dziura, w której znikają. Dlaczego policjanci mieliby coś takiego wymyślić? Czy może to być UFO lub testowanie nieznanych technologii? 

Miasto ogrodników

Alice Springs to miasto położone w pobliżu Pine Gap. Liczy 26 000 mieszkańców, z czego około tysiąc to pracownicy bazy, którzy znaleźli tu nowy dom. To mieszanka ludzi należących do amerykańskich i australijskich służb specjalnych. Oczywiście nie wszyscy mieszkańcy Alice Springs są ze znajdującej się obok ściśle tajnej bazy zadowoleni. Wielu z nich, z powodu wszystkich dziwnych opowieści o niej krążących, chciałoby, aby została zamknięta i zniknęła im z oczu. Dlatego ludzie w Pine Gap wolą nie ogłaszać, że tam pracują. Mówi się, że jeśli natkniesz się na jednego z nich i zapytasz, czym się zajmują, wszyscy powiedzą, że pracują jako ogrodnicy. Jest to rodzaj ich fiemowego żartu. 

3 inne tajemnicze miejsca w Australii 

Miasto Port Arthur

Miasto duchów położone na Tasmanii, wyspiarskim kraju Australii, jest obecnie chronionym zabytkiem. Od 1833 roku służyło jako więzienie dla najgorszych brytyjskich przestępców. Były sale tortur, szpitale psychiatryczne, szpitale i budynki mieszkalne dla więźniów. Uważa się, że jest to być może najbardziej przeklęte miejsce w Australii, a jego reputacji nie pomogła masakra w 1996 roku, kiedy uzbrojony szaleniec zastrzelił tam 35 turystów. 

Pustynia Pinnacles Desert

Około godziny jazdy od Perth w zachodniej Australii znajdziesz pustynię Pinnacles i miejsce zwane The Pinnacles, tłumaczone jako „WIERZCHOŁEK” lub „WIEŻYCZKA”. Są to stożkowate obiekty mniej więcej ludzkich rozmiarów. Jedne są mniejsze, inne większe (do 3,5 m – przyp. red.), Jak dorośli i dzieci. Pierwotni mieszkańcy tego obszaru twierdzą, że kamienie wapienne symbolizują wszystkich, którzy weszli na pustynię i nigdy z niej nie wrócili. Tylko najodważniejsi mają odwagę przyjść tu nocą. 

Krater Wolfe Creek

Miejsce również w Australii Zachodniej, gdzie około 300 000 lat temu wylądował meteoryt. Współczesna cywilizacja odkryła krater o średnicy 875 metrów dopiero w 1947 roku dzięki przelotowi samolotu nad tym obszarem, ale rdzennym mieszkańcom był znany od czasów starożytnych. Według ich legendy lokalne strumienie Wolfe Creek i Sturt Creek stworzyły dwa ogromne tęczowe węże, przy czym jeden z nich wyszedł prosto z krateru. Krążyły także legendy o gorącej gwieździe, która spadła z nieba, więc przez długi czas ludzie bali się tu nawet zbliżyć. 

Zobacz także: Tajemnicza Strefa 51. Nowe fotografie ujawniają coś zaskakującego
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić