Polacy wyruszyli na wakacyjne wyjazdy, a wraz z nimi odkrywają, jak inflacja doprowadziła do podwyżki cen w turystycznych kurortach. Okazuje się jednak, że drożyzna towarzyszy nam nie tylko podczas urlopu nad Bałtykiem. Drogo może być też w zupełnie nieoczywistych lokalizacjach.
"Paragony grozy" to nieodłączny element wakacji nad polskim morzem. Od dawna ceny w wielu morskich miejscowościach przyprawiają o zawrót głowy, a obecnie sytuację napędza dodatkowo galopująca inflacja. Wystarczy prześledzić ceny gofrów, aby przekonać się, że tanio nie jest.
Jeden z czytelników portalu o2.pl wysłał nam zdjęcie paragonu z Chorwacji. Wypoczywający w tym pięknym kraju Polak wybrał się na zakupy do popularnej sieci marketów. Skusił się na lokalne piwo, którego cena wprawiła go w osłupienie. Turystyczna mekka Polaków jednak nie jest taka tania, jak ją malują?
W dobie szalejącej inflacji i wszechobecnej drożyzny liczy się każdy grosz w portfelu. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak w tym roku prezentują się ceny nad Bałtykiem. Porównaliśmy je do paragonu naszej czytelniczki z ubiegłorocznej majówki, który wzbudził olbrzymie kontrowersje. Ile za taki sam posiłek musielibyśmy zapłacić dziś?
Wakacje coraz bliżej. Z powodu inflacji wielu turystów liczy każdy grosz. Na ceny uwagę zwracają także ci, którzy odpoczywają nad polskim morzem. Nie bez powodu. Cena za gałkę lodów osiągnęła tam kuriozalną kwotę. "Kogo na to stać?" - pytają wczasowicze.
Ceny nad Bałtykiem szaleją. Drożyzna na dobre rozgościła się w nadmorskich smażalniach. "Fakt" donosi, że obecnie za kilogram przyrządzonego dorsza trzeba zapłacić zdecydowanie powyżej 100 złotych. To jednak dopiero początek.
Internautka z Trójmiasta podzieliła się na Facebooku swoją opinią po wizycie w restauracji finalisty 5. edycji programu "MasterChef" Szymona Czerwińskiego. Kobieta zachwalała zaserwowanego jej hot doga, jednak komentujący mieli poważne zastrzeżenia. Chodzi o cenę za "bułkę z kiełbasą". Czy rzeczywiście jest przesadzona?
Spore poruszenie wśród internautów wywołał paragon, który pojawił się na profilu Wrocławskie podróże kulinarne. Autor pokazał absurdalnie wysoką kwotę, jaką zostawił w jednej z warszawskich lodziarni.
Ci, którzy wyjechali na majówkę, muszą głębiej sięgać do kieszeni. Ceny są naprawdę wysokie. Paragony grozy z wyjazdów zaprezentowała na Facebooku Katarzyna Bosacka. Patrząc na niektóre kwoty, naprawdę można się przerazić.
Inflacja w Polsce szaleje, ale to już chyba lekka przesada. YouTuber Paweł Warzecha pokazał na Twitterze cenę kanapki na lotnisku w Krakowie. Kwota zwala z nóg!
Jeden z użytkowników Twittera opublikował w sieci "paragon grozy z Krakowa". Mimo że kolacja do najtańszych nie należała, internauta podkreśla, że jedzenie było wspaniałe.
Drożyzna drenuje portfele Polaków. Nasza czytelniczka przysłała nam paragon z Jarmarku Bożonarodzeniowego z Krakowa. To niewiarygodne, ile zażyczył sobie sprzedawcą za kawałek kiełbasy z kapustą i chlebem.
Zaskakującym paragonem podzielił się z nami czytelnik z Warszawy. Pan Sławomir chciał w punkcie ksero wydrukować jedną czarno-białą stronę. Okazało się, że zamiast kilkudziesięciu groszy, zapłacił ponad 5 zł. – To okradanie ludzi – pisze.
Restauratorzy z Tatr ponoć nie mają aż tak wielu klientów, jak rok wcześniej. Ludzie mieli stać się "cenoczuli". Obserwując paragony grozy, które zalały polską sieć, trudno się dziwić turystom, że nie chcą przepłacać, bo ceny w miejscowościach turystycznych potrafią przyprawić o zawrót głowy. Podobno na Podhalu jednak ceny w knajpkach nie wzrosły. Jakie są wasze doświadczenia?
W Darłowie nie ma lipy. Piwo kosztuje krocie, ale schabowego można zjeść w przyzwoitej cenie rodem z baru mlecznego. Nasz czytelnik spodziewał się paragonu grozy, a dostał wielkie kotlety za przystępną cenę.
Trudno uwierzyć w te kwoty. Czytelniczka pokazała paragon za obiad dla trzech osób w pizzerii w Piwnicznej-Zdroju. Cena za pizzę to jedno, ale te drinki!
Atrakcyjna miejscowość turystyczna i dobre ceny posiłków - tak można powiedzieć o Trzęsaczu. W ostatnim czasie dostaliśmy stamtąd trzy paragony, a żaden nie był "paragonem grozy". Czyżby Trzęsacz miał pełne prawo zasłynąć nie tylko z powodu atrakcji, jaką są ruiny kościoła na osuwającym się zboczu, ale także z przyzwoitych cen?
"Wyszedłem najedzony" - pisze nasz czytelnik. Za pomidorową i schabowego w nadmorskiej knajpie we Władysławowie zapłacił 26 złotych. "200 metrów od plaży" - podkreśla.