Angus Young i Brian Johnson wystąpili w programie "60 Minutes". Gwiazdy zespołu AC/DC opowiedzieli o jego powrocie, nowej płycie i śmierci jednego z założycieli Malcolma Younga. Gitarzysta zmarł w 2017 roku, mając 64 lata. Nie koncertował od 2014 roku. Cierpiał na demencję, która była przyczyną jego zgonu.
Czytaj także: Szczepionka na COVID-19. Bardzo ważny ruch Pfizera
Brat Malcolma postanowił powspominać go podczas wizyty w programie. Angus ze łzami w oczach opowiedział o tym, jak musiał się godzić z jego stratą. Widział, że Malcolm słabnie i uchodzi z niego życie. Dodał, że grał mu na gitarze, gdyż sprawiało to choremu radość, pomimo bardzo złego stanu zdrowia. Od odejścia muzyka minęły 3 lata, jednak jego śmierć nadal budzi emocje.
Myślę, że najtrudniejszą częścią nie była w tym przypadku śmierć, tylko pewnego rodzaju zwieńczenie, ulga. Dużo gorsze było zaprzeczenie. Wiedziałeś, że go znasz, ale widziałeś, jak powoli uchodzi z niego życie. [...] Byłem z nim do ostatnich chwil - przyznał Angus.
Zespół AC/DC rozpoczyna teraz nowy rozdział w swojej historii. Wokalista Brian Johnson przyznał jednak, że śmierć Malcolma nastąpiła zbyt wcześnie. 13 listopada muzycy po 6 latach wydali nowy album. "Power Up" jest oddaniem czci zmarłemu koledze, który wraz z bratem skomponował wszystkie 12 piosenek.