Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Wojna o generała. Duch Macierewicza nad MON? "Na Kremlu brakuje już szampana"

1739

Opisywane pod koniec stycznia ćwiczenia wojskowe Zima-20 podzieliły polityków i wojskowych. Symulacja konfliktu pokazała, że nawet mimo bardzo optymistycznych założeń, konflikt z Rosją moglibyśmy boleśnie przegrać. A teraz wychodzą na światło dzienne nowe problemy, które rysują oś politycznego sporu.

Wojna o generała. Duch Macierewicza nad MON? "Na Kremlu brakuje już szampana"
Gen. Rajmund Andrzejczak (Fot: RM, Hubert Mathis , Zuma Press , Forum)

Jak twierdzi portal Onet, na początku lutego szef MON Mariusz Błaszczak miał zażądać dymisji Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. Rajmunda Andrzejczaka. Nasze ustalenia temu przeczą. Ale sprawa ma znacznie szerszy kontekst, w którym główną rolę odgrywa charakter relacji między ministrem obrony a prezydentem.

Od początku: Onet przekonuje, że prezydent odmówił zdymisjonowania Andrzejczaka. Jednak osoba szefa SG WP jest wytrychem. Sytuacja jest trudna, bo dotyka problemu kierowania siłami zbrojnymi w razie prawdziwego zagrożenia... oraz ludzkich ambicji. Przypomina to najgorsze czasy sporu między prezydentem Dudą a ministrem Antonim Macierewiczem.

Jeśli mielibyśmy realny konflikt, to w takim układzie minister jest jednak tylko "doradcą", zabezpieczeniem aparatu pierwszego żołnierza, czyli głównodowodzącego siłami zbrojnymi. A tym jest Szef Sztabu Generalnego. A dziś minister chce mieć realny wpływ na ręczne sterowanie siłami zbrojnymi - mówi o2.pl osoba związana z ośrodkiem prezydenckim.
Zobacz także: Ćwiczenia Lampart-20. Strzelcy Podhalańscy na poligonie w Orzyszu.

Wzajemna niechęć między Andrzejczakiem a Błaszczakiem jest aż nadto widoczna. Kiedy generał walczył o stanowisko w NATO (o czym niżej) Błaszczak, zamiast wspierać Polaka, ograniczył się do krótkiego komunikatu: wszystko w rękach generała. Strona polska nie zabiegała ani nie lobbowała w tym kierunku. Mówiąc krótko, Andrzejczaka zostawiono samemu sobie, bez innego wsparcia niż deklaratywne. Błyskawiczny wyciek informacji o efektach Zimy-20 daje do myślenia.

Nie bez znaczenia jest także to, że kadencja Andrzejczaka zbliża się do końca. Weteran Afganistanu (generał dowodził dwiema zmianami) raczej nie ma co liczyć na jej przedłużenie. Błaszczak widziałby na tym stanowisku kogoś z dwójki swoich ulubionych dowódców: szefa Wojsk Obrony Terytorialnej, Wiesława Kukułę lub dowódcę 18. Dywizji, gen. Jarosława Gromadzińskiego. Ale szefa sztabu powołuje (i wskazuje) prezydent. I tu, jak słyszymy, raczej nie ma mowy, by powołał kogoś z powyższej dwójki.

To jego ludzie. Odgadują w lot pomysły ministra, są zadaniowcami i - co najważniejsze - nie ma dla nich pojęcia "nie da się". Minister chce? To dostanie! - takie jest ich myślenie - mówi nasz informator.

Dodatkowo, Andrzejczak jest po prostu sprawnym dowódcą i dobrym żołnierzem. Oraz - co ma w tej historii swoje znaczenie - ma dobre kontakty z Amerykanami. Co w obliczu sporu z ministrem nie jest, wbrew pozorom, jego atutem.

Koziej: Pomiatanie szefem sztabu

Konflikt między ministrem a generałem komentuje były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej.

Szef Sztabu Generalnego stał się wykonawcą decyzji, a nie ich współtwórcą. Minister obrony bez doradztwa Sztabu Generalnego podejmuje samowolnie decyzje. Politykom to odpowiada, bo sami mogą podejmować decyzje bez zderzenia z fachową opinią SG - mówi o2.pl gen. Koziej.

Generał dodaje, że mamy do czynienia z pomiataniem Szefem Sztabu Generalnego przez polityków.

To jest złe dla wojska. Taka sytuacja kompromituje system kierowania i dowodzenia - przekonuje były szef BBN.

Na Kremlu brakuje szampana

Generał dodaje, że to, co dookoła ćwiczeń dzieje się w Polsce, z pewnością nie umyka uwadze potencjalnego przeciwnika - czyli Rosjan. Nie ma wątpliwości, że oni bacznie obserwują rozwój wydarzeń w Polsce.

My też obserwujemy ich ćwiczenia, ale do nas nie docierają informacje o ich kłótniach. U nas, zamiast merytorycznie formułować wnioski, minister i prezydent dają po prostu komunikat, że wszystko jest dobrze. Powstała dyskusja o sprawach pobocznych. To niepotrzebny szum. Są rozmowy, spekulacje i plotki zamiast jasnego dementi. A na Kremlu... myślę, że zaczyna im brakować szampana. Bo otworzyli go i piją od dawna - przekonuje Koziej.

Konflikt o władzę i pieniądze?

Do ćwiczeń i atmosfery dookoła nich odniósł się także były ambasador RP w Afganistanie i ekspert do spraw obronności, Piotr Łukasiewicz.

Tym razem zdecydowano się na ćwiczenia "narodowe", w oparciu tylko o własne siły i skończyło się tak, jak skończyć się powinno - katastrofą. Bez sojuszników Polski obronić się nie da - mówi o2.pl były ambasador w Afganistanie, Piotr Łukasiewicz.

I dodaje, że przed systemem obronnym postawiono zadanie sprawdzenia komponentów. Obnażyło to wszystkie luki i braki tego systemu. Wskazuje także jeszcze jedno tło konfliktu: nadzór nad siłami zbrojnymi.

Ja wskazywałbym tu na szersze tło ćwiczenia. Wciąż otwarta jest sprawa reformy systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi i wpływu na wojsko prezydenta. Według założeń reformy zarządzany obecnie przez wicepremiera Kaczyńskiego komitet ds. bezpieczeństwa miałby być komponentem systemu kierowania obroną, gdzie głównym zwornikiem miałby być ośrodek prezydencki - dodaje.

"Wróćmy do tego NATO"

Przekonuje również, że Sztab Generalny był ciałem, które weryfikowało niektóre pomysły MON. A te, szczególnie pod względem finansowym, bywały dość... ekstrawaganckie. Ambasador ocenia, że za obecnym konfliktem stoi polityka. I duże pieniądze, przeznaczane na modernizację armii.

Co ciekawe, ambasador dodaje, że możliwe "utrącenie" Andrzejczaka z funkcji Szefa Sztabu poważnie ograniczyłoby jego szanse na ponowne kandydowanie na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego NATO. W ubiegłym roku się to Andrzejczakowi nie udało, funkcję objął wojskowy z Rumunii. Ale gdyby Andrzejczak pozostał Szefem Sztabu na kolejną kadencję, jego szanse mogłyby wzrosnąć.

Podobnie było np. z gen. Franciszkiem Gągorem. Pierwsze podejście do stanowiska mu się nie udało. Jednak chciał o nie zawalczyć po raz drugi, ale śmierć w katastrofie smoleńskiej odebrała mu te szanse - kończy Łukasiewicz.

Co to jest Zima-20?

Ćwiczenia Zima-20 to wielka symulacja działania Wojska Polskiego w sytuacji realnego konfliktu zbrojnego. W tym roku manewry zakończyły się, jak podawały media, prawdziwą katastrofą. Wróg w kilka dni pokonał nasze siły zbrojne i po kilku dniach dotarł do Warszawy.

Ćwiczenia były przeprowadzane jako komputerowa symulacja i zakładały użycie m.in. samolotów F-35 i pocisków Patriot, których w naszej armii... wciąż nie ma. Odbyły się one w Akademii Sztuki Wojennej. Ćwiczeniami kierował minister obrony. Zaprogramował je gen. Bogusław Samol. Ćwiczenia zostały pod koniec stycznia krótko podsumowane przez ministra obrony i prezydenta. W ich ocenie wszystko odbyło się dobrze. Katastrofalne wyniki Zimy-20 szybko trafiły do mediów.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić